Na temat kambodżańskich dróg krążą legendy, ale jest coraz lepiej. Naprawdę. Jadąc jednak ze stolicy nad morze droga jest beznadziejna przez większość trasy – dziury, remonty, bawoły, ale wjeżdżając do nadmorskiej miejscowości Kep można przejechać się kilka kilometrów piękną „ileśtam” pasmówką. Oczywiście w centrum znowu zwężenie. Ale co tam! Lubimy jeździć autobusami. Prawie zawsze działa klima (czasami aż za bardzo…). Można niespodziewanie pojechać zupełnie inną trasą, albo rozciągnąć podróż z 3h do 7h. Przynajmniej, co 1- 2h postój w jadłodajni. Są i toalety. Stan – no.. są.. to najważniejsze. Za dzieciaka nie płacimy. Młody wsiadając do autobusu najpierw ostentacyjnie zatyka nos i wrzeszczy „śmierdzi”! Francuski, ehmhe.. polski piesek.. Nie trzeba znać jednak języka polskiego, żeby go zrozumieć. Pozostaje nam uśmiechać się miło i przepraszająco. W końcu synio rozkłada się na naszych kolanach i pyta się czy jedziemy daleko. Oczywiście, że daleko. Jak na zawołanie zasypia. Młody jest do podróżowania idealny!
A starzy? Autobusy kambodżańskie są zazwyczaj z koreańskiego demobilu, więc jest i telewizor. Nie taka mała, kwadratowa, śnieżąca bryłka, tylko wypasik- płaski, wmontowany, rozkładany. Serwują chińskie filmy sztuk walki (rzadko), khmerskie kabarety (czasami), teledyski karaoke (najczęściej). Oglądanie tych ostatnich dostarcza wielu przeżyć i przemyśleń egzystencjalnych, a tym samym wiedzy o tym co Kambodżanom w duszy gra .
Generalnie są dwie kategorie teledysków:
- Przaśne: niskobudżetowe produkcje, kilka piosenek pod rząd w tym samym plenerze (np. samolot na polu) z tymi samymi osobami, w różnych strojach. Śpiewa: on – dłuższy włos, zaokrąglony, ona – wybielona z krowim spojrzeniem. Często w tradycyjnych strojach, albo z elementami folklorystycznymi. Jeśli tematem jest miłość do rodziny lub kraju najprawdopodobniej zakończenie będzie pozytywne. Podziwiają łany ryżu, płodne rzeki, plantacje bananów, kokosów lub ananasów.
- Współczesne: kręcone lepszą kamerą, z jakimiś filtrami. IPhony, Lexusy, biżuteria, apartamenty, jachty – sceneria z najlepszej bajki, nawet więzienia wyglądają jak Hilton czy inny Sheraton. Często kilka piosenek łączy się w dłuższą fabułę.
Jedziemy tym autobusem i nadziwić się nie możemy, szczególnie, kiedy oglądamy teledyski o miłości. Oto motywy, które w różnych konfiguracjach przeplatają się w khmerskich piosenkach o relacjach damsko –męskich.
- On daje jej łańcuszek lub bransoletkę
- Jedzą kolację
- Robią zakupy
- Patrzą na jezioro/niebo/pole
- Ona zdradza (zdzira, nie ma wybacz!)
- On zdradza ( zabawny; jeśli na poważnie – ona oczywiście wybacza)
- Biją się po twarzy, uderzają, popychają się – ogólnie przemoc fizyczna w związku jest naturalna; można odnieść wrażenie, że jeśli ktoś komuś nie przyłoży to nie kocha.
- Cierpią i płaczą w samotności
- Umierają postrzeleni, utopieni lub potrąceni przez samochód.
Można śpiewać – chłopcy na niebiesko, dziewczynki na czerwono.
A tutaj jedna z największych gwiazd. Przed wami Khmerak Sereymun.
Teledysk jest super:) Ja autobusem w Kambodży nie jeździłam, M. zaznał tej przyjemności:)
Oglądając nie wiem czy płakać czy może śmiać się… Ten jest w miarę normalny ale zdarzają się kwiatki.
Czy ta miłość czy teledyski tak zaabsorbowały blogowiczkę? gdzie kolejne posty? 🙂
Cieszę się, że tu trafiłam! Świetnie się czyta, dziękuję, że piszesz:)
Nawzajem:)
niesamowite! piękni ludzie i miejsca i wciągajaca historia…piękny teledysk!:) w koncu jest sposób na przykłucie uwagi na cały czas piosenki, tyle zwrotw akcji i emocji 🙂 a nie atkie tam ładne obrazki o niczym! 😉 jestem zafascynowana, podejrzewam że po n-tym fascynacja by mi przeszła, ale pierwszy taki – robi wrazenie.
Ja tam caly czas, nawet przez 10h jazdy autobusem jestem zafascynowana i czekam co dalej 😉
– Ona gotuje dla niego kolację, on już jej nie kocha, więc nie chce jeść (to mój zdecydowany faworyt).