Ile razy zwędziły mi jedzenie z rowerowego koszyka? Ile razy wyrwały bezczelnie prosto z ręki bułkę? Potrafią sterroryzować cały plac zabaw i wygonić wszystkie dzieci. Czasami jakiś dorosły próbuje zawalczyć, ale zazwyczaj ludzie kapitulują. Tylko po to żeby za chwile kupić trochę przysmaków za 1000 rieli (0,25$) i karmić je z ręki! Kiedyś Młody karmił jedną orzeszkami. Częstowała się bardzo grzecznie. Do momentu, kiedy jeden z orzechów spadł na ziemię i Młody schylił się po niego. Ale się wkurzyła! Myślała, że chce jej zabrać orzeszka z ziemi. Przyłożyła młodemu po uszach, szybko zwinęła zdobycz i uciekła na drzewo. I z tego drzewa próbowała jeszcze nas obsikać. Cała Małpa!
Karaluchy
Karalucha pierwszy raz w życiu ujrzałam z ćwierćwieczem na karku, na ulicy Leona Kruczkowskiego w Warszawie. Nie wiedziałam, że to karaluch, ale na jego widok stawałam się sopranistką. Cały blok rezonował. PS szybko mi uświadomił, co zacz i co znacz i z pogardą porównywał te polskie wypierdki do afrykańskich karakanów. Polował na nie gołymi rękoma. Gdyby to był Nowy York… Ale nie był. Wezwaliśmy profesjonalistę i skończył się wdzięczny temat.
Pierwsza noc w kambodżańskim domu. Idę do łazienki. Z latarką. I widzę go. Siedzi nieruchomo na ścianie.
A teraz ćwiczenie – złap się za kciuk, u podstawy. Dobrze, jeśli masz dłonie jak bochny chleba. Jeśli nie to wyobraź, że Twój kciuk jest trochę dłuższy i spuchnięty. Czarny z połyskującymi brązowymi wstawkami. Dodaj jeszcze czułki. To właśnie kambodżański karaluch. Ciężko go nie zauważyć nawet z krótkowidztwem i postępującym astygmatyzmem. Dobrze, że raczej w pojedynkę spacerują.. Czasami znajduję jegomościa, który udaje zdechlaka. Tak, tak – udaje! Leży na grzbiecie i czeka, aby go zmieść i wrzucić do śmieci. Kochanieńki, niedoczekanie twoje! Mój wstręt jest tak wielki, że jedyne, na co mnie stać to celny rzut małą, zieloną, plastikową miską, tak, aby przykryła symulanta. Czekam na PS i wówczas on dobiera się mu do skóry. Gołymi rękoma.
Mrówki
Wystarczy zostawić bez zabezpieczenia trochę jedzenia. Zaraz znajdzie się wielka rodzina mrówek chętna do degustacji. Dlatego na prowincji rzadko kupowaliśmy jedzenie na zapas. Mieliśmy malutką lodówkę, która ze względu na nieregularne dostawy prądu zazwyczaj nie spełniała swojej funkcji. Wszystkie słodkości w sklepach są zapakowane w dziesięć woreczków i pudełeczek. W stolicy mrówek mniej i można słodką kawę zostawić na stole do 5 minut. Nie dłużej. Po przekroczeniu tego czasu zostanie wzbogacona o mrówcze białko.
Jaszczurki
Nasze przyjaciółki. Biegają po ścianach i suficie polując na różne owady. Czasami zostawiają swoje bobki, ale zdecydowanie należą do najbardziej przez nas lubianych zwierzątek. Są też większe gekony, które wydaja charakterystyczne dźwięki i wówczas wszystkie panny liczą ile to razy gekon zagekoni, co by zaktualizować informacje na temat przyszłego zamążpójścia. Taka kukułeczka.
Komary
Czyli wróg. Wiem, że mają swoje miejsce w ekosystemie, ale nic to nie zmieni, że są najgroźniejszym dla człowieka przedstawicielem królestwa zwierząt i jak dla mnie mogłyby nie istnieć. Zabiją około 2 -3 mln ludzi rocznie. Tutaj straszą przede wszystkim dengą*. Jest też malaria, ale osobiście jeszcze nie spotkałam osoby, która chorowałaby na malarię w Kambodży. A dengowców owszem. Komary najbardziej aktywne są około 6:00 z rana i pomiedzy 16:00 a 18:00. Co robić, aby się im nie dać? Koszule i spodnie z długimi rękawami, repelenty** i moskitiery. Spanie bez moskitiery to jak seks z pierwszą lepszą osobą bez prezerwatywy. Jest całkiem miło, bo przewiewniej, lepsza cyrkulacja powietrza bez dodatkowej warstwy, nie trzeba bawić się w te zakładanie, zdejmowanie. Jednak reperkusje mogą być śmiertelne.
Inne
Zabiłam wielkiego jak dłoń pająka i pokazałam Tou – naszemu gospodarzowi. Powiedział, że nie są trujące i tym sposobem dołączyły do przyjacielskich żyjątek wijąc piękne pajęczyny w sypialni.
Stał przy mojej nodze i patrzył tak mądrze. Szczur. A ja myślałam – jaki fajny chomiczek! Do spotkania doszło w bardzo fajnej knajpce dla dzieci, która przestała być fajna.
Mysz uwiła sobie gniazdko z rachunków w szufladzie koordynatorki finansowej PS. Nikt nie chciał zawołać kota. Zaczęły się poszukiwania mordercy. Mysz wyczuła, że coś się święci i przeniosła swoje dzidziusie i resztki rachunków w nieznane miejsce
Skórę węża Młody znalazł na wyspie. Zapakowaliśmy ją do słoika i zaniósł do przedszkola, żeby się pochwalić. Pani prawie dostała zawału, ale przeprowadziła z dziećmi zajęcia na temat węży.
*denga – inaczej gorączka krwotoczna. Objawy podobne do ostrej grypy z tym, że człowiek czuje się o wiele, wiele gorzej. Pierwsze zachorowanie na dengę jest w miarę bezpieczne dla organizmu, czasami przechodzi delikatnie. Nie ma szczepionek i leków, więc stosuje się jedynie leczenie objawowe. http://www.who.int/topics/dengue/en/
**repelenty – czyli środki odstraszające komary. Słyszałam, że olejek waniliowy działa… Działa?
W naszej chatynce niedaleczko Kampot odwiedzała nas taka ilość fauny, że zaczęliśmy ją w końcu dokumentować:) Pożerającego nam mydło szczura, jako, że działał jedynie w nocy, złapać się nam niestety nie udało…
Najbardziej egzotyczny rzecz jasna był skorpion. Gdy zaniepokojeni zapytaliśmy znajomego autochtona, czy do tych groźnych, czy też mniej groźnych żyjątko to należy, ze specyficznym khmerskim poczuciem humoru odpowiedział: „Jak użądli to boli raczej bardzo, ale od tego się nie umiera”, po czym po chwili zastanowienia dodał: „Ale nie wiem, czy dotyczy to też farangów” 🙂
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.177650329055664.1073741829.134030970084267&type=3
Urodziwa ta fauna, urodziwa 🙂
super…
olejek waniliowy działa..testowany na polskich komarach 😀 no i pachnie się jak sernik 😉
Po kazdym wpisie tesknie za Kambodza coraz bardziej … moze byc o szczurach, jaszurkach itp. Pisz jak najwiecej! Dzieki.
O, dzięki!! Dostało mi się nieco, że niby zniechęcam do Azji…. 😉